Kukiz i dobra wspólne
Co dalej z Kukizem? Dokąd zaniesie go piątkowy wieczór?
Trudno przewidzieć jakie przyniesie to długofalowe (tylko takie mają znaczenie) skutki. I co stanie się z wyborcami którzy porzucą Kukiza. Każdy ma swój" żelazny elektorat", nawet JKM. Jaki on jest w przypadku Kukiza nie wiadomo.
Dodatkowo Kukiz'15, jak prawie wszystkie ugrupowania na polskiej scenie politycznej, jest organizacją wodzowską. Czy teraz nastanie ruch Kukiza bez Kukiza? To satyra polityczna w stylu Korwin wyrzucony z partii KORWIN. Cóż, "tak jakoś fatalnie się stało, że życie przerosło kabaret".
Czyli z jednej strony może to pomóc zachować muzykowi pozycje lidera, ale z drugiej - może "skabaretyzować" cały ruch i spowodować odpływ (już i tak postępujący-od 9% do niespełna 6%, a w Warszawie Jakubiak dostał łupnia gorszego niż lewica). Duża część wyborców Kukiz'15 to typowy "elektorat protestu", ludzie którzy 4 lata wcześniej głosowali na Palikota. Ten, kolejny raz zawiedziony elektorat, może zostać "zagospodarowany" przez coraz silniejsze ugrupowania faszystowskie i faszyzujące, albo lewica znajdzie sposób by wreszcie do tych (będących właściwie w większości "naturalnym" elektoratem lewicy) ludzi dotrzeć.
Istotną częścią sukcesów PiS i Kukiz 15 jest odpowiedź na dwie ważne potrzeby: godności i wspólnoty. Narracja o "wstawaniu z kolan" jest największym majstersztykiem marketingu politycznego ostatnich lat. Pokazuje też, że typowe spory lewica-prawica mają coraz mniejsze znaczenie. A same pojęcia stały się właściwie niedefiniowalne.
Aby wyjść z klinczu PO-PiSu, trzeba wyjść poza podziały polityczne, które ten klincz zbudowały i umacnia. Tego też potrzebuje lewica, aby przyciągnąć wyborców Kukiz'15 rozczarowanych kolejnym "wodzem".
Lewica może przyciągnąć tych ludzi wizją budowania wspólnoty
i dbania o "dobra wspólne". Takie jak miasto, jak czyste powietrze, jak szkoła do której chodzą nasze dzieci. W takiej koalicji "dóbr wspólnych" znajdzie się miejsce dla wyborców Kukiz'15 a nawet PiS-u, dla wielu środowisk z prawej strony. Natomiast nie znajdzie się miejsce dla środofeminizmu, Nowackiej, czy neoliberalnej lewicy kanapowo-genderowej, dbającej głównie o utrzymanie swoich przywilejów.
Kluczowy podział przebiega obecnie między neoliberalnym, wykluczającym indywidualnym egoizmem a wspólnotowością - dbaniem o "dobra wspólne". Tak się składa, że w Polsce o te dobra dbają głównie ugrupowania lewicowe a na polskiej prawicy dominuje herezja "szyszkizmu".
Jednak i tam nie brakowało osób, które oburzało niszczenie naszego Dziedzictwa Narodowego, czyli Puszczy Białowieskiej. Dziedzictwo narodowe, kultura to też część dobra wspólnego. Może czas na "koalicję dóbr wspólnych"?